11 listopada: trzeba wyłączyć oPOzycję!
Antifa ante portas! Zaprzyjaźnione jaskółki
mówią, że nowy-stary peowski Ratusz na 11 listopada 2018 roku szykuje
niespodziankę. Być może krwawą. O tym, że lewactwo coś szykuje na 100-lecie
Niepodległej wiadomo już co najmniej od lutego.
Polskojęzyczny
Newsweek piórem niejakiego Bartosza Janickiego wieścił:
Marsz
Niepodległości organizowany 11 listopada przez
środowiska prawicowe ma być w tym roku rekordowy. Prawicowcy marzą, żeby do
sześciu jedynek w dacie marszu dodać jeszcze dwie, które będą symbolizowały
liczbę uczestników liczoną w tysiącach. Ale nie tylko oni się mobilizują.
Przeciwnicy marszu drugi rok z rzędu połączyli siły i stworzyli Porozumienie 11
Listopada, które grupuje lewicowe organizacje. Ich zdaniem marsz narodowców to marsz faszystów i zamierzają go
zablokować. W tym roku po raz pierwszy masowo mają ich wesprzeć lewacy i
anarchiści z całej Europy.
Na
stronach Porozumienia 11 Listopada można znaleźć ulotki
tłumaczone na angielski i niemiecki. Do wsparcia polskich antyfaszystów
nawołują niemiecka organizacja Siempre Antifascista i Antyfaszystowska Lewica
Berlina uważane za skrajnie lewicowe i popierające przemoc ugrupowania. W
Berlinie, Stuttgarcie, Rostoku i kilku innych miastach anarchiści organizowali
spotkania informacyjne pod hasłem: „Zablokować nazistowski pochód
w Warszawie”. Niemieccy lewacy zapowiadają powtórkę z Drezna. Ich
starcia z neonazistami w rocznice alianckich nalotów to od lat największe
zamieszki uliczne w Niemczech. Rok temu po stronie anarchistów stanęło ponad 10
tys. osób. Rannych zostało kilkuset uczestników po obu stronach barykady.
To nie ważne, że w
Polsce ludzie mają zagwarantowane prawa na poziomie często wyższym, niż w
sąsiednich Niemczech (ot, wolność słowa. W RP na szczęście nie ma jeszcze
cenzury zwanej obłudnie „walką z mową nienawiści i uprzedzeniami rasowymi”.)
W cytowanym na wstępie
artykule rozmówca żurnalisty polskojęzycznego Newsweek’a nie owija w bawełnę:
– Widzisz, tobie może się wydawać, że my
się bawimy w demonstracje. Jasne, happeningi, protesty, akcje „Gazety
Wyborczej”, poparcie celebrytów i kolorowe transparenty są potrzebne do
edukacji społeczeństwa. Ale faszyści mają w dupie transparenty. Jedyne, czego
mogą się bać, to my. Niech więc o nas słyszą.
W zasadzie bać się
powinni wszyscy.
Na facebookowej stronie
wisi analiza „polskiego faszyzmu”. Okazuje się, że wg lewackich anarchistów
„faszystowski” jest cały Naród.
W 2015 roku Centrum
Badań nad Uprzedzeniami UW przeprowadziło badania ankietowe wśród uczestników
Marszu Niepodległości. 20 ankieterek i ankieterów zbierało odpowiedzi na
miejscu zbiórki marszu. Zdecydowanie przeczą one tezie, że poglądy prezentowane
na MN są domeną marginalnych radykalnych grup.
3/4 uczestników MN
deklaruje poglądy konserwatywne (75% konserwatywne, z tego 32% zdecydowanie
konserwatywne). Aż 71% wyrażało wiarę w to, że MN przyczyni się do zbudowania
szerokiego sprzeciwu społecznego wobec sprowadzenia muzułmańskich uchodźców do
Polski. Jak na tym tle wyglądają hasła o seperatyzmie rasowym? Ponad 54%
uczestników marszu wyrażało nadzieje, że dzięki MN Polska pozostanie krajem
jednorodnym etnicznie. Postulaty MN też wydają być się powszechnie znane
uczestnikom MN – aż 80% z nich jest chętnych do zaangażowania się w aktywne
działania na rzecz propagowania postulatów MN. Najbardziej zatrważająca jest
jednak statystyka dotycząca zaangażowania się w działania nielegalne na rzecz
realizacji postulatów MN. Ponad 40% uczestników wyraziła gotowość do wzięcia
udziału w nielegalnych działaniach (i to dwa lata po podpaleniu skłotu
Przychodnia i spaleniu tęczy)! Najmniej, bo 18% zadeklarowało gotowość do
udziału w akcjach polegających na niszczeniu własności państwowej. Jeśli
przełożyć to na liczby bezwzględne, przyjmując za wyjściową najniższą szacowaną
liczbę uczestników MN w 2015 roku (czyli 70 tys.), to gotowość do podjęcia
nielegalnych działań wyraża aż 28 tysięcy uczestników tego wydarzenia. To
zdecydowanie nie jest „marginalna grupa”.
(…)
Marsz
Niepodległości nie jest też przestrzenią walki z neoliberalnym porządkiem i
wykluczeniem społecznym, a wręcz przeciwnie. To nie biedni i wykluczeni
budują nam faszyzm, ale wykształcona i świadoma klasa średnia. Możemy
nie nazywać tego zjawiska faszyzmem, ale to nie sprawi, że przestanie ono nim
być.
Czym jest Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW?
Centrum Badań nad Uprzedzeniami jest
interdyscyplinarną
jednostką Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego, skupiającą
psychologów społecznych i socjologów zainteresowanych problematyką stereotypów,
uprzedzeń, rasizmu, dyskryminacji i innymi zagadnieniami z obszaru stosunków
międzygrupowych.
Sam raport,
aczkolwiek wyjątkowo brutalnie przycięty przez lewackich aktywistów, istnieje.
Nie tylko
moim zdaniem jest dowodem na to, jak bardzo część polskich naukowców skręciła w
lewą stronę, przy okazji pozostając głuchym na fakty, które przeczą ich
wczesniej założonej tezie.
Otóż ze
wspomnianego raportu dowiadujemy się m.in., że:
Marsz
Niepodległości jest łączony z ekstremistycznymi i ksenofobicznymi hasłami
oraz działaniami, w tym z przemocą wymierzoną w przeciwników politycznych i
służby porządkowe.
(…)
W 2011 r.
zamaskowani sprawcy napadali na dziennikarzy, a podczas zamieszek doszło do
spalenia wozu transmisyjnego TVN24. Uczestnicy Marszów atakowali również inne
cele.
W 2013 roku
zaatakowano mieszkańców squatu Przychodnia, spalono instalację artystyczną
„Tęcza” na Placu Zbawiciela oraz budkę strażniczą pod ambasadą Rosji.
Tymczasem w
chwili pisania ww. Raportu wiadomo było już dzięki „taśmom prawdy”, że spalenie
szopy na terenie rosyjskiej ambasady było policyjną prowokacją.
Również
część mediów zagranicznych (niemieckich) zamieściło zdjęcie zamaskowanego
lewaka (antifa?) rzucającego z dachu squatu Przychodnia tzw.
koktajl Mołotowa w kierunku policji i uczestników Marszu Niepodległości.
Zaś szczytem
lewackiego, niestety, bredzenia, jest nazywanie tzw. „tęczy” instalacją
artystyczną. Od samego początku bowiem jej umiejscowienie miało drażnić Polaków
o innym światopoglądzie niż lewicowy i orientacji seksualnej bardziej
tradycyjnej. Miała więc charakter wybitnie polityczny. Na dodatek, co zapewne
„umknęło” uwadze młodych „badaczy”, nie da się obciążyć winą za jej spalenie
uczestników Marszu. Marsz bowiem „tęczę” omijał z daleka. Sprawców do dzisiaj
nie odnaleziono zupełnie tak samo, jak podpalaczy szopy na terenie rosyjskiej
ambasady. Czyżby ci sami?
Powyższe nie dziwi, jako że szefem
Centrum Badań nad Uprzedzeniami jest dr hab. Michał Bilewicz.
Członek
zespołu „Krytyki Politycznej”, redaktor takich pism jak “Lewą Nogą”, “Midrasz”
(gdzie pisał m.in. mjr Zygmunt Bauman) i “Słowo Żydowskie”. I etatowy czerski
„ekspert”, gdy tylko trzeba przyłożyć kolejną łatkę Polakom. To jednak tylko
tło. Złowrogie, ale tło wydarzeń, które mogą nadejść.
Nie tak
dawno pisałem, że w raporcie Europolu za 2017 rok terroryzm lewicowy (a raczej
lewacki) jest wymieniony jako trzeci pod względem zagrożenia, jakie stwarza. Po
dżihadystach i separatystach. I bardzo daleko przed prawicowym, który w
zasadzie jest pomijalnie mały. Odwrotnie, niż polskojęzyczne media oraz czerska
gadzinówka usiłują od lat nam wmówić. Jak dużym, potencjalnie, zagrożeniem może
okazać się ta nowa „antyfaszystowska międzynarodówka”?
Gazeta przytoczyła fragment jednego
z apeli Antify autorstwa „amerykańskiego anarchokomunisty ukrywającego się pod
pseudonimem Dr. Bones”. Można w nim przeczytać m.in.: „Broń
palna to anarchizm w akcji, to narzędzie, które natychmiast uwalnia od
polegania na hierarchicznej władzy. (…) Gdy wyciągnięcie broni na
wiecu stanie się potencjalnym zagrożeniem sytuacja przestanie się pogarszać.
Policja przestanie nękać ludzi i szaleć po twoim osiedlu, gdy zda sobie sprawę,
że ryzykuje coś o wiele więcej niż dwutygodniowe, płatne wakacje”.
Polscy ultralewicowi „antyfaszyści”
poszli krok dalej i opatrzyli powyższy manifest dodatkowym komentarzem. „W
obliczu ataków przeciwko mniejszościom, bezustannemu wzrostowi popularności
skrajnej prawicy, próby określania Antify jako organizacji
terrorystycznej i
wydarzeniach 20 stycznia nadszedł moment, w którym anarchiści powinni
zrewidować swój światopogląd wobec legalizmu, taktyki non-violence i używania broni palnej. I
nie chodzi tu bynajmniej o anarchistów żyjących w Stanach Zjednoczonych”,
napisali.
Zdaniem prof. Leszka Wieczorka
manifest ten brzmi co najmniej niepokojąco. – Głoszenie tego typu treści,
pozwalanie na propagowanie takich zachowań prowadzi do wzrostu radykalizmu
członków grup ekstremistycznych. A to w konsekwencji do eskalacji przemocy
wobec policji, wobec przedstawicieli władzy czy ludzi o odmiennych poglądach –
podkreśla naukowiec.
Mimo wielu
obaw i zagrożeń, jakie niesie za sobą ultralewicowa Antifa, co obserwowaliśmy
m.in. na ulicach Hamburga podczas szczytu G20, polska policja bagatelizuje
problem, a jej działania ograniczają się do… „monitorowania stron
internetowych”. O nieskuteczności podejmowanych działań świadczą wydarzenia,
jakie miały miejsce w kolejnych edycjach Marszu Niepodległości oraz podczas
wszczętych przez „antyfaszystów” awantur m.in. w Poznaniu.
Czy w
Warszawie 11 listopada 2018 roku padną strzały?
Występująca
na razie w zbyt krótkich spodenkach oPOzycja coraz bardziej czuje, że do
upragnionego powrotu do koryta brakuje jej tylko rozlewu krwi. HGW ciągle zza
biurka, a nie zza krat rządzi Warszawą, spokojna przy tym, że jej następca
zrobi wszystko, aby włos jej z głowy nie spadł. I już zapowiada rozwiązanie
Marszu pod byle pretekstem. Ten pretekst może jednak okazać się znaczący, kiedy
np. ktoś z tłumu wyciągnie broń i zastrzeli protestującego lewaka. Tego
najbardziej pokojowego, by efekt był jak najmocniejszy. Szczupłość sił
policyjnych, spowodowanych epidemią L-4 może Warszawę na kilkanaście godzin
przekształcić w arenę walk ulicznych. Poza tym policjanci mogą zwyczajnie dać
nogę w obawie o swoje życie. Bo już nie tylko oni będą uzbrojeni. I raczej nie
łudźmy się, że kontrmanifestacja będzie pokojowa. To, że jaczejka Kasprzaka
oficjalnie wzywa do zachowania spokoju i godności świadczy… o przygotowywaniu
kolejnej zadymy. Bo to przecież uczestnicy Marszu zwani „neofaszystami” są
agresywni wg trójzębnego demokraty i jego komanda.
Ponad rok
temu niejaki Bartosz Kramek przedstawił plan wyłączenia polskiego rządu. Dzisiaj,
w związku z zaplanowaną megazadymą europejskich internazistów, trzeba… wyłączyć
oPOzycję. Na czas Marszu tak, aby zapobiec rozlewowi krwi i rozruchom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Co o tym myślisz?