środa, 15 sierpnia 2018


Zapomniany ojciec UE czyli judeofilia i paneuropeizm!



   Z jakichś dziwnych powodów eurofederaści nie nagłaśniają postaci hr. Ryszarda Mikołaja Coudenhove-Kalergiego (1894-1972) – jednego z ideowych twórców obecnej Unii Europejskiej. Być może przyjdzie na to czas – dzisiaj w każdym razie o działalności i myśli hrabiego wiedzą tylko nieliczni specjaliści, a podczas szumnie organizowanych europarad i obchodów „ku czci” nazwisko to nie pada.

   Kim był Coudenhove-Kalergi i dlaczego jego dorobek ideowy jest tak ważny i charakterystyczny dla współczesnego eurofederalizmu? Urodził się w 1894 roku w Monarchii Austro- Węgierskiej. Jego ojciec był zawodowym dyplomatą. Swój światopogląd kształtował w atmosferze problematyki wielonarodowej. Sam był rasowym i cywilizacyjnym mieszańcem, bowiem w jego żyłach płynęła krew niemiecka, żydowska, japońska i słowiańska.

   Jak twierdzi prof. Jerzy Chodorowski, badacz tej problematyki, trzy postacie uniwersalizmu legły u źródeł inspiracji Kalergiego do zjednoczenia Europy i ukształtowały jego światopogląd – mianowicie uniwersalizm rzymski, żydowski i masoński.

   Pierwszy z nich fascynował go swym kosmopolityzmem już w szkole średniej. Z pism Seneki, głoszącego jedność świata jako ojczyzny wszystkich ludzi, i tezy o rzekomej powszechności ogólnoludzkiej kultury i ładu prawnego pogańskiego Rzymu wysunął wnioski przeciwstawiające cywilizację starożytną chrześcijaństwu. „Wszyscy europejscy mężowie stanu chodzili i chodzą do szkoły Cezara, tego doskonałego poganina, który ucieleśnił w sobie antyczną harmonię ciała, rozumu i woli. Postać ta była przeciwieństwem Chrystusa; typem człowieka-pana, narodu panów, kasty panów, moralności panów”. W słowach tych pobrzmiewa filozofia Friedricha Nietzschego, do której nawiąże również Adolf Hitler.



Judeofilia

   Drugim z uniwersalizmów budzącym szczególny zachwyt Kalergiego był uniwersalizm żydowski. Filosemityzm wyniósł – jak sam przyznawał – z domu rodzinnego. Dostrzegał w Żydach „rasę szlachecką z łaski Ducha”. Pisał, że „Żydzi, którymi dobrotliwa opatrzność obdarzyła Europę, jako przedstawiciele narodu ongiś przez Boga wybranego będą na długą metę rządzili mieszańcami euroazyjsko-negroidalnymi”, którzy będą zamieszkiwali nasz kontynent.

   „Żydzi są dziś w Europie szermierzami ludzkości, braterstwa, pokoju i sprawiedliwości”. Jako rzekomi potomkowie i spadkobiercy europejskiego rycerstwa powinni wysoko cenić etykę heroiczną, a „piecza” nad etyką społeczną jest wielką misją żydostwa. Są oni ponadto „łonem idei” i stoją na czele postępu i idei socjalistycznej. Przyznając Żydom cechy rasy panów, wpisuje się Coudenhove w obecnie lansowane coraz mniej dyskretnie tzw. żydouwielbienie, będące jedną z odgałęzień politycznej poprawności – idei-bicza, przy pomocy której tresuje się ludność poddaną władzy Unii Europejskiej czy szerzej: całego kręgu cywilizacji dawniej chrześcijańskiej.



Paneuropeizm

   Najsilniejszym źródłem filozoficznej podstawy w koncepcji Coudenhove-Kalergiego był jednak uniwersalizm masoński, spinający klamrą ponadnarodowego humanizmu wartości jego światopoglądu. Z idei wolnomularskich czerpał obficie inspiracje dla projektowanej przez siebie Paneuropy, z nich również wypływał jego stosunek do etyki. Odrzucał jak – już wspomniano – religię chrześcijańską jako strażniczkę cnót moralnych, w miejsce zaś ideału chrześcijańskiego lansował pojęcie indyferentnego religijnie tzw. człowieka dżentelmena.

   Kalergi negował też znaczenie narodu. Według niego, narody to wyłącznie literatura pisana w zrozumiałym języku. W ten sposób Europa dzieli się wyłącznie na czytelników literatury niemieckiej, francuskiej, hiszpańskiej itd. Dużo miejsca i czasu poświęcił zwalczaniu nacjonalizmów. Jego zdaniem, nacjonalizm to efekt edukacji ograniczony narodową literaturą. Brak znajomości innych kultur tworzy stereotypy i rozwija antagonizmy międzyludzkie. Receptą na to jest „rozszerzenie dotychczasowej narodowej kultury na kulturę europejską poprzez odpowiednią edukację”. Docelowo pojęcie narodu ma zostać zniszczone i podobnie jak religia stać się sprawą prywatną obywatela Europy. Granice państw mają zniknąć, a kontynent dzielić się ma na prowincje (euroregiony).

   Szerzenie nacjonalizmu ma być karane jako zdrada Europy.

   Tworzenie Paneuropy przebiegać miało w trzech etapach. W pierwszym rozpocząć należy od wspólnej konferencji państw. Następnym posunięciem byłoby wzajemne zagwarantowanie sobie nienaruszalności granic i ustanowienie międzynarodowego arbitrażu rozstrzygającego wszelkie ewentualne spory i konflikty. Kolejny etap winien polegać na zniesieniu ceł i utworzeniu wspólnego rynku i waluty. Językiem urzędowym ma być angielski, zaś hymnem – Dziewiąta Symfonia Beethovena.

   Kalergi krytykował traktat wersalski, czyniący z Rzeszy Niemieckiej państwo bezsilne mimo dużego potencjału społeczno-ekonomicznego. Stąd też, mimo filosemityzmu, z nadzieją witał pojawienie się III Rzeszy. Przez całe życie był germanofilem.

   Idee Kalergiego są dziś z przerażającą konsekwencją realizowane. Hegemonia Niemiec w Europie, walka z religią chrześcijańską, żydouwielbienie, antynarodowa edukacja – te wszystkie pomysły są wyznacznikami architektury UE, mimo to o hrabim Ryszardzie Mikołaju nie wypada na razie głośno mówić na europejskich salonach.

   Jako polską ciekawostkę wiążącą się z działalnością tego arystokraty należy wymienić udział w pracach utworzonej przez niego w okresie międzywojennym tzw. Unii Paneuropejskiej prof. Józefa Buzka – brata dziadka byłego premiera Jerzego. Jak widać, niedaleko pada jabłko od jabłoni.

Grzegorz Wysok, pismo Najwyższy czas


wtorek, 7 sierpnia 2018


Polskie lasy za żydowskie roszczenia. Szokująca treść tajnej notatki ambasadora USA w Polsce



Sprawa ta jest już trochę zapomniana, ale w kontekście zmasowanej akcji dyfamacyjnej Izraela wobec naszego kraju oraz działań amerykańskich polityków ("Ustawa 447") warto przypomnieć o tajnej notatce ambasadora USA w Polsce z 2009 roku, którą swego czasu ujawniła WikiLeaks. Zgodnie z jej treścią polskie władze chciały sprzedać Lasy Państwowe oraz wartościowe nieruchomości należące do Skarbu Państwa, aby uzyskać odpowiednie środki finansowe na pokrycie roszczeń za mienie pożydowskie. Aby sprzedać Lasy trzeba było zmienić Konstytucję. To jednak ekipie PO-PSL nie wyszło.

Zgodnie z informacjami ujawnionymi przez WikiLeaks, w styczniu 2009 roku ambasador USA w Polsce - Viktor H. Ashe - wysłał do Departamentu Stanu USA notatkę służbową, w której relacjonował konkluzje ze spotkania, jakie odbył z ówczesnym marszałkiem Sejmu RP Bronisławem Komorowskim. Panowie omawiali m.in. kwestię restytucji i odszkodowań za mienie odebrane Żydom przez Niemców w podczas II wojny światowej oraz przez sowietów - dekretami Bieruta - już po wojnie. Z notatek jednoznacznie wynika, że polskie władze planowały sprzedać wartościowe nieruchomości należące do Skarbu Państwa oraz Lasy Państwowe, aby uzyskać środki na wypłatę ewentualnych odszkodowań.

- "Jeśli chodzi o regulację kwestii restytucji mienia odebranego w czasie II wojny światowej i epoce komunizmu, Komorowski wyraził zaniepokojenie związane z kryzysem finansowym, który według niego zmienił nieco okoliczności. Niemniej jednak powiedział, że premier Tusk zmusi niepokornych ministrów, m.in. rolnictwa i ochrony środowiska, do tego by >> dołożyli się do rekompensat << sprzedając państwowe lasy i nieruchomości" - czytamy w notatce jaką Ashe wysłał do Departamentu Stanu.

W kontekście powyższej notatki (powstałej w styczniu 2009 r.) warto przypomnieć, to co wydarzyło się niedługo później. Otóż w czerwcu 2009 roku w Pradze i Terezinie w Czechach odbyła się międzynarodowa konferencja z udziałem przedstawicieli 46 państw (reprezentantem polskiego rządu był Władysław Bartoszewski). Na konferencji tej rozmawiano m.in. o kwestiach zwrotu nieruchomości należących przed wojną do Żydów, którzy zostali zabici przez Niemców w trakcie Holocaustu. Zakończyła się ona podpisaniem tzw. Deklaracji Terezińskiej - dokumentu, który nie miał żadnej mocy prawnej w relacjach międzynarodowych, ale zasygnalizował, że problem zwrotu mienia i nieruchomości należących przed wojną do Żydów nadal istnieje, a państwa-sygnatariusze Deklaracji będą robić wszystko, aby wdrożyć do swojego prawodawstwa odpowiednie regulacje, które rozwiążą m.in. kwestie tzw. mienia bezspadkowego.

Zważywszy na konkluzje ze spotkania Bronisława Komorowskiego z ambasadorem USA, o których mowa w ujawnionej przez WikiLeaks notatce (sprzedaż lasów należących do Skarbu Państwa), wielu komentatorów życia politycznego w Polsce twierdzi, że pierwszym krokiem do realizacji tych ustaleń miała być... zmiana Konstytucji RP.

Przypomnijmy, że 17 grudnia 2014 roku do porządku obrad Sejmu nagle i niespodziewanie trafia punkt dotyczący zmiany konstytucji. Autorzy projektu chcieli dopisać do ustawy zasadniczej artykuł o następującej treści: "Lasy stanowiące własność Skarbu Państwa nie podlegają przekształceniom własnościowym, z wyjątkiem przypadków określonych w ustawie.". Kluczowe słowa to "z wyjątkiem przypadków określonych w ustawie". Ten "wytrych" prawny dawał szeroki wachlarz możliwości. Nic bowiem nie stałoby na przeszkodzie, aby uchwalić ustawę, w której umożliwiono by wyprzedaż Lasów w ręce prywatne.

Kluczowe głosowanie odbyło się 18 grudnia 2014 r. o godzinie 0:45. Do zmiany konstytucji ówczesna władza potrzebowała 296 głosów. Okazało się, że zabrakło zaledwie 5 głosów. Za zmianą głosowali posłowie PO, PSL, SLD i Twojego Ruchu (Palikot). Przeciwko głosowali członkowie PiS i Solidarnej Polski.

Nocna próba zmiany konstytucji została oczywiście przemilczana przez główne media w Polsce (należy pamiętać, że był to czas, kiedy cały mainstream nadawał mniej więcej w tym samym tonie).

W ubiegłym roku PiS przedstawił projekt tzw. "dużej ustawy reprywatyzacyjnej", która stała w kontrze do postanowień Deklaracji Terezińskiej. Ustawa ta miała raz na zawsze rozstrzygnąć kwestie finansowych rekompensat za mienie bezprawnie przejęte przez nazistów, a następnie znacjonalizowane przez komunistów (projekt przewidywał m.in. ograniczenie prawa do dziedziczenia roszczeń tylko do najbliższych krewnych pierwotnych właścicieli w linii prostej [tj. dzieci / rodzice] oraz wykluczenie możliwości reprywatyzacji tzw. mienia bezspadkowego).

Wkrótce po tym, jak projekt "dużej ustawy reprywatyzacyjnej" pojawił się na agendzie, w światowych mediach zaczęło się rozpuszczenie fake-newsów o "marszu 60 tys. faszystów" na 11 listopada, czy o Warszawie, jako "stolicy europejskiego nazizmu". W styczniu tego roku w wielu mediach forsowano bez umiaru historię o czterech neonazistach z lasu spod Wodzisławia, tak jakoby stanowili oni co najmniej realne zagrożenie dla funkcjonowania państwa. Kilka dni później Izrael odpalił międzynarodową akcję dyfamacyjną, z której wynikało, że Polska nie tylko neguje Holocaust, ale w istocie była jego współorganizatorem.

Finał tej akcji był taki, że PiS nie tylko wycofał się z części zapisów ustawy o IPN, ale przede wszystkim (o czym media nie zawsze pamiętają) wyrzucił do kosza projekt "dużej ustawy reprywatyzacyjnej". Czy to koniec sporu polsko-żydowskiego? Nie sądzę. W tym kontekście nie zdziwiłbym się, gdyby koncepcja nakreślona w 2009 roku przez Bronisława Komorowskiego, a opisana przez ambasadora USA w Polsce Viktor H. Ashe w notatce do Departamentu Stanu, niebawem powróciła.


Źródło: Ambassador's farewell call on Sejm Speaker Komorowski (WikiLeaks.org)
Źródło: Głosowanie nr 167 - posiedzenie 83 (sejm.gov.pl)
Źródło: Już w 2009 Platforma planowała skok na Lasy. Komorowski chciał je spieniężyć, by wypłacić odszkodowania za mienie pożydowskie (wPolityce.pl)