poniedziałek, 26 lutego 2018

Kontrowersje

Naczelnik Państwa przygotowuje grunt


Komentarz    tygodnik „Goniec” (Toronto)    25 lutego 2018

Zagadkowe, uporczywe milczenie nie tylko pana prezydenta Dudy, nie tylko pana premiera Morawieckiego, ale i Naczelnika Państwa Jarosława Kaczyńskiego w sprawie amerykańskiej ustawy nr 1226, a jednocześnie wszczynanie przez pana premiera Morawieckiego kolejnej odsłony wojny polsko-żydowskiej, nasuwa podejrzenia, że jesteśmy świadkami przerażającej i wstrętnej intrygi, której celem jest oddanie Polski pod żydowską okupację przy jednoczesnym wywołaniu wrażenia, że nasi Umiłowani Przywódcy nie tylko starali się, jak mogli, by Polskę przed tym paroksyzmem uchronić, ba – walczyli jak lwy – ale w końcu ulegli przemocy. Rzecz w tym, że pan premier Morawiecki podczas swego pobytu w Niemczech wcale nie musiał wdawać się w głupią i upokarzającą licytację z Żydami i Niemcami, kto był większą ofiarą i większym zbrodniarzem. Na pytanie „ocalałego” filuta, co to powoływał się na matkę, też zresztą „ocalałą”, pan premier mógł odpowiedzieć wymijająco, że w tej sprawie wszystko już zostało z polskiej strony powiedziane i on nie ma już nic do dodania i w ten sposób zamknąć dyskusję – a jeśli filut byłby zbyt natarczywy, mógł go zapewnić, że strona polska spróbuje wyjaśnić tę sprawę, zaczynając od sprawdzenia, czy w ogóle miał matkę, a potem – krok po kroku coraz dalej – pan premier dostarczył Żydom pretekstu do wznowienia klangoru. Oczywiście to tylko preludium, bo w marcu chluśnie na Polskę cały kubeł oszczerstw, wylewanych przez środowiska przemysłu holokaustu. Tworzą je ludzie o mentalności hien, w związku z czym podejrzewam, że ich trzonem mogą być żydowscy emigranci z Polski w drugim już pokoleniu. Rzecz w tym, że po wojnie sześciodniowej w 1967 roku, podczas której ZSRR, za pośrednictwem Izraela, dostał od Amerykanów lanie w swoje arabskie dupsko, komuchy w rodzaju Mieczysława Moczara, który tak naprawdę nazywał się Mikołaj Diomko, na czele PZPR-owskiej frakcji „partyzantów”, będącej kolejną edycją „Chamów”, postanowiły rozprawić się z „Żydami”, z którymi miały na pieńku od roku 1955, kiedy to Chruszczow odkrył, że Stalin nie zamordował wszystkich swoich ofiar własnymi rękami i trzeba było odpowiedzieć na kłopotliwe pytanie, kto mu w tym pomagał. W Polsce to pytanie też padło i wtedy obdarzeni szybszym refleksem towarzysze pochodzenia żydowskiego, jednym susem przeszli do obozu liberałów („zgoda, ja mogę być leberał, tylko wy o tem mnie powiedzcie”) i nieubłaganym palcem wskazali na tubylczych gojów – że to oni. Goje – jak to goje – nawet nie zaprzeczali, tylko z oburzeniem przypomnieli, że jeśli mordowali i łamali kości, to przecież na rozkaz swoich ukorzenionych przełożonych! Wtedy tamci oskarżyli ich o „antysemityzm” i tak pojawiły się w PZPR dwie frakcje: „Żydów” i „Chamów”. Korzystając tedy ze sprzyjającej koniunktury, w roku 1968 „partyzanci”, będący kontynuacją „Chamów”, przystąpili do rozprawy z „Żydami”, to znaczy – z „syjonistami”, wypychając ich „do Syjamu”. Wielu „syjonistów” skwapliwie skorzystało z okazji do wyrwania się z cudnego raju, zwłaszcza, że można było wywieźć wszystko, co wcześniej zostały wyrwane „reakcyjnej hydrze” bardzo często razem z paznokciami. Bo wśród „marcowych” emigrantów bardzo wielu miało ręce unurzane do łokci we krwi polskich patriotów. Oczywiście na Zachodzie nie wypadało przechwalać się udziałem w komunistycznym aparacie terroru, więc im bardziej taki jeden z drugim emigrant był ubabrany w niewinnej polskiej krwi, tym gorliwiej prezentował się jako ofiara „polskiego antysemityzmu” i tym głośniejszy podnosił klangor. I tak zostało aż do dnia dzisiejszego, bo potomstwo ubeckich zbrodniarzy też się zorientowało, z której strony chleb jest posmarowany. W tej sytuacji wdawanie się w dyskusje z Żydami mija się z celem, bo – po pierwsze – nie chodzi o żadną „historyczną prawdę”, tylko o interes, który ma tę specyfikę, że wymaga przyprawienia narodowi polskiemu odrażającego wizerunku narodu morderców, a po drugie – że Żydzi w dziedzinie ustalania prawdy, uważają się za monopolistów i zazdrośnie tego monopolu strzegą, więc z zasady nie dopuszczają do żadnej dyskusji – a doskonałą ilustracją metody zastosowanej już przy ukamienowaniu św. Szczepana, jest penalizacja tzw. „kłamstwa oświęcimskiego”, a więc – wersji historii zatwierdzonej do wierzenia przez organizacje przemysłu holokaustu. W tej sytuacji jedyną rozsądną reakcją na żydowski klangor, jest puszczanie go mimo uszu, a gdyby oskarżenia Polski i Polaków o spowodowanie holokaustu przekraczały granice tupetu i bezczelności, to najwyżej można by go skwitować stwierdzeniem, że może szkoda, że to nieprawda. Tymczasem pan premier Morawiecki postąpił odwrotnie, co wzbudza podejrzenia, że zależało mu na eskalacji klangoru. Ale pan premier Morawiecki świeci światłem odbitym od Naczelnika Państwa, a to by znaczyło, że na eskalacji klangoru zależy też i jemu. A dlaczego? Ano dlatego, że sprawa oddania Polski pod żydowską okupację mogła zostać postanowiona jeszcze w roku 2015, kiedy to za sprawą Naszego Najważniejszego Sojusznika, PiS objął zewnętrzne znamiona władzy w naszym bantustanie – ale fakt ten do ostatniej chwili powinien pozostać tajemnicą dla polskiej opinii publicznej. To podejrzenie jest dodatkowo wzmocnione przez deklaracje pana ministra Joachima Brudzińskiego, który po opublikowaniu przez stację TVN nagranej prawie rok wcześniej „relacji”, a prawdopodobnie inscenizacji obchodów urodzin Hitlera w jakichś krzakach pod Wodzisławiem Śląskim zapowiedział delegalizację ugrupowań narodowych. Teraz zaś, z jego inicjatywy, utworzony został zespół do zwalczania „faszyzmu” pod egidą Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, co do której nie mam żadnych złudzeń, że jest zdolna do wszystkiego, a do zwalczania wszelkiej politycznej konkurencji w szczególności. Ale polityczna konkurencja to tylko pretekst – bo pod takim właśnie pretekstem rząd PiS będzie oczyszczał przedpole dla żydowskiej okupacji Polski. I jeśli nawet doszłoby do zmiany na stanowisku premiera, w ramach której pana Mateusza Morawieckiego zastąpiłby na tym stanowisku nasz najnowszy przyjaciel, pan Jonny Daniels, to nie musiałby już niczego dodawać, ani niczego nowego powoływać. Naczelnik Państwa zaś wytłumaczyłby swoim wyznawcom, że – po pierwsze – został ofiarą przemocy, a po drugie – że lepiej, żeby to on instalował tu żydowską okupację, niż mieliby to robić przedstawiciele obozu zdrady i zaprzaństwa. Tak właśnie z powodzeniem została podana do wierzenia ratyfikacja traktatu lizbońskiego, więc dlaczego nie powtórzyć jeszcze raz tego samego? Nie bez kozery powiadają, że głupotę ludzką można porównać tylko do cierpliwości Boskiej.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

sobota, 24 lutego 2018

Z publikacji niezależnych:
                        Niemoralna propozycja dot. Żydolandu
MacGregor, 22.02.2018 15:02
[Jak w PRL-owskim dowcipie: - Co pan sądzi o obecnym programie Partii? - Popieram całkowicie i bez zastrzeżeń! Rozumiem, ale prosiłbym o pana osobiste poglądy. – Ja się nie zgadzam z moimi osobistymi poglądami!]
Na naszych oczach sprawdza sie niestety sporo kasandrycznych przepowiedni panów Brauna, Michalkiewicza i innych. Otóż skutkiem wyczerpania się zarówno demograficznego jak i geopolitycznego potencjału państwa położonego w Palestynie, jego przywódcy na gwałt szukają oparcia na stałym lądzie. Nie oznacza to bynajmniej likwidacji programu syjonistycznego (obojetnie, czy w obecnej wersji czy w postaci mirażu Wielkiego Izraela od rzeki egipskiej az po Eufrat), ale o zagwarantowanie oparcia na stałym lądzie, w odróżnieniu od wyspy otoczonej morzem muzułmanów, o miejsce, do którego możnaby np. przenieść „nieistniejącą” izraelską broń atomową tudzież przenieść część mieszkańców, gdyby coś poszło nie tak (czyli plan B).
Nie ma w tym nic diabolicznego, bo rozważanie planów awaryjnych jest obowiązkiem odpowiedzialnych przywódców państwowych (dla porównania, w przypadku polskojęzycznych europejsów, plan B tożsamy jest z planem A i polega na wyprzedaniu Polski oraz na schronieniu się pod skrzydłami tej obcej bezpieki, której się wysługiwali; klasycznym przykładem jest „komisarz” europejski, a wcześniej paser majątku narodowego, Janusz Kurwa-Lewandowski, od lat skrywający się pod immunitetem).
Dobrym takim miejscem jest uważam Żydowski Obwód Autonomiczny ze stolicą w Birobidżanie, nad rzeką Amur przy chińskiej granicy. Szczególną zaletą tego obszaru jest uważam jego położenie, a mianowicie ponad 9000 km od Polski! Podobne walory posiadaja z polskiego punktu widzenia interior australijski, słabo zaludnione północno-zachodnie stany Ameryki Północnej czy nawet żyzny Madagaskar.
Ale niestety, zważywszy, że już chyba nigdzie na świecie nie znajdzie się takich naiwnych jak Polacy, Żydzi postanowili wrócić do koncepcji Judeopolonii, choć w formie gruntownie zmodyfikowanej: o ile w orginalnej koncepcji opracowanej przez pruski sztab generalny, w Judeopolonii mającej być ostatecznym kamieniem grobowym sprawy polskiej Żydzi mieli byc żywiołem etnicznie dominującym, o tyle teraz na początek mielibyśmy do czynienia z żydowską suwerennością wyspową od Odessy po Szczecin (por. Ukraina: UE będzie współfinansować autostradę Gdańsk-Odessa). W tym kontekście należy rozumieć postulat Michnika połączenia Polski i Ukrainy w jeden UKR-POL czy berliński performance z 2012 roku pt. ‘Pierwszy Kongres Odrodzenia Ruchu Żydowskiego w Polsce’ pod patronatem Krytyki Politycznej (zauważmy, że nie ma znaczenia,czy ministrem kultury jest Zdrojewski z PO, czy Gliński z PiS-u, pieniądze na rejudaizację są zawsze).
Budowa Żydolandu na Ukrainie, szczególnie we wschodniej jej części (z wyjątkiem republik donbaskich) jest nie tylko zaawansowana, ale i chyba przesądzona. Będący tam panami życia i śmierci kryminaliści zwani oligarchami, mimo, że finansują banderowskie bojówki (matka obecnego premiera, Hrojsmana, jest autorką terminu „żydobanderowszczyzna”) i chwilowo popierają banderyzm jako formę kanalizowania jakiejkolwiek ukrainskiej myśli politycznej w ślepej uliczce, wszyscy mnożą swoje fortuny na wyzysku (połączonym z zastraszaniem) miejscowej ludności oraz współpracy z Rosją i Izraelem (związany z Chabad-Lubicz Kołomojski jest sponsorem największego na świecie centrum kultury żydowskiej „Menora” w Dniepropietrowsku - na zdjęciu wprowadzającym).
Drugim równie ważnym elementem docelowego żydolandu, najpierw w formie żydowskiej suwerenności wyspowej czyli kondominium pod żydowskim zarządem powierniczym ma być Polska (polskim odpowiednikiem dniepropietrowskiej „Menory” jest eksterytorialne MHŻP Polin – tu nie moge sie powstrzymac od uzasadnionej chyba złościwości: po co kolejne pomniki Lecha Kaczyńskiego, skoro Stolica ma już i lożę B’nai B’rith i MHŻP Polin? Warszawskie biuro Komitetu Zydów Amerykańskich to już zasługa drugiego brata). Dlatego też taką wściekłość zarówno w Izaelu jak i na Ukrainie (scil.wśród żydowskich oligarchów) wywołała nowela ustawy o IPN, całkowicie odcinająca nas od nazizmu niemieckiego i banderowskiego – a przecież oskarżenie o „faszyzm” miało posłużyć w przyszłości do pacyfikacji Polski, tak jak juz wkrótce posłuży do pacyfikacji masy upadłościowej po Ukrainie (będzie się to w sposób oczywisty wiązać z fizyczną utylizacją banderowców, ale wojna między kryminalistami to nie nasza sprawa – o ile nie pozwolimy banderowcom na przenikanie do Polski, a wspomniana nowelizacja, podobnie jak WOT, powinna nam w tym pomóc).
Ostatnie, zupełnie przeciwskuteczne antypolskie filmy zamieszczane w internecie (por. Polski Holokaust czy Dużo bardziej entuzjastyczni niż naziści) świadczą o narastającej desperacji naszych wrogów i ich panice, albowiem poprzednie lata przyzwyczaiły ich do czegoś innego i teraz, w odróżnieniu od ukraińskiego kołacza, polski tort zdaje im się przynajmniej częściowo wymykać z łapczywych rąk.
A gdzie jest ta tytułowa niemoralna propozycja?
No właśnie, skoro większość Ukrainy jest stracona na rzecz Żydolandu, który z racji geograficznego położenia będzie znajdował sie w rosyjskiej strefie wpływu, to być może należy uznać to za rzecz dokonaną (fait accompli) i przestać wierzgać przeciwko ościeniowi – ALE, I TU UWAGA! – przy jednoczesnym bezwzględnym i całkowitym odrzuceniu jakiegokolwiek renesansu żydowskiego w Polsce. Ukrainy i tak nie jesteśmy w stanie uratować (zwłaszcza wobec stanu i cywilizacyjnego i moralnego jej społeczeństwa), ale przynajmniej nie dopuścimy do niemiecko-rosyjskiego kondominium pod żydowskim zarządem powierniczym w Polsce.
Artykuł z portalu Neon24

I jeden z najciekawszych głosów w dyskusji (tego samego autora):

                             Gra w złego i dobrego Żyda

W tej obecnej żydowskiej hucpie idzie o różne interesy żydostwa światowego.
Jedni coraz wyraźniej widzą, że coraz marniej wyglądają szanse dalszego bezpiecznego trwania państwa Izrael usytuowanego na morzu wrogich mu żywiołów arabskich i perskich i to pomimo tego, że Izrael jest po zęby uzbrojony z bronią jądrową na czele, Od wielu lat Izrael robił wiele by żywioł arabski i perski nie posiadł broni jądrowej.
Już w 1981 roku zorganizował atak lotniczy na iracki reaktor atomowy w Tammuz 1 (fr: Osirak) a od 2007 roku naciskał na USA by te w porozumieniu z Rosją rozwiązały problem irańskiego programu atomowego, co byłoby możliwe w sposób podobny do zastosowanego sposobu wobec Iraku czyli atakiem militarnym na Iran.
W tym celu USA rozpoczęły politykę resetu z Rosją, by w zamian za ustępstwa na rzecz Rosji w Europie (głównie wobec Polski), Rosja nie dozbrajała Iranu i Syrii (chodziło o kontrakty Rosji z Iranem i Syrią zawarte w 2007 roku na dostawy systemów rakietowych S-300 i samolotów MIG-31) i nie sprzeciwiała się atakowi USA i Izraela na Syrię i Iran.
Jak wiadomo polityka resetu USA z Rosją zakończyła się klapą i obecnie Izrael dąży do wojny z Iranem, nawet z użyciem broni atomowej, bo to jest wg Izraela ostatni moment by zlikwidować irańskie zagrożenie dla Izraela zanim Iran będzie dysponował bronią atomową.
Ta sytuacja stresuje coraz liczniejsze grona mieszkańców Izraela, którzy chcieliby znaleźć bezpieczne miejsce dla siebie i wybór padł oczywiście na Europę Środkowo Wschodnią (Ukraina a zwłaszcza Polska).
Już w 2011 roku(był to czas gdy Izrael szykował się do wojny z Iranem- zresztą trzykrotnie w latach 2010-2012) powstał "Manifest Ruchu Odrodzenia Żydowskiego w Polsce", w którym czytamy m.in.:

(...)Chcemy wrócić!
Już nie Uganda, Argentyna, ani Madagaskar. Już nawet nie Palestyna. Tęsknimy za Polską, ziemią naszych ojców i dziadków. Na jawie i we śnie wciąż marzymy o Polsce.
Chcemy zobaczyć jak na skwerach w Warszawie, Łodzi czy Krakowie powstają nowe osiedla. Obok cmentarzy wybudujemy szkoły i szpitale. Będziemy sadzić drzewa, budować nowe drogi i mosty.(...)
(...)Ruch Odrodzenia Żydowskiego w Polsce stawia sobie za cel powrót ponad trzech milionów Żydów do ojczyzny ich przodków.(...)

http://culture.pl/pl/artykul/manifest-ruchu-odrodzenia-zydowskiego-w-polsce

W tym "Manifeście" zostało jasno powiedziane, gdzie Żydzi chcą żyć:
"Już nie Uganda, Argentyna, ani Madagaskar. Już nawet nie Palestyna. Tęsknimy za Polską, ziemią naszych ojców i dziadków. Na jawie i we śnie wciąż marzymy o Polsce."
Ruch syjonistyczny w przeszłości rozważał różne lokalizacje państwa żydowskiego (Uganda, Argentyna, Madagaskar) i ostatecznie po II WS stworzono je w Palestynie w 1948 roku.
Na trzynastu członków pierwszego rządu Izraela, sześciu pochodziło z Polski. Żydzi z Polski stanowili także znaczną część kadry dowódczej oraz służb specjalnych państwa, które powstało w Palestynie przed 60 laty.
W 1968 PRL zasilił dodatkowo kadry wojskowe i służby Izraela w wyniku specjalnie sprokurowanych w tym celu wydarzeń "Marca 68' - nigdy gen.W.Jaruzelski nie był oskarżany przez Izrael o antysemityzm, bo przysłużył się Izraelowi w potrzebie(po trzech wojnach izraelsko arabskich 1948-1949, 1949-1956, wojna sześciodniowa z 1967 i dalszym groźbom ze strony państw arabskich).
Po zakończeniu zimnej wojny Polska uczestniczyła w operacji Most, czyli operacji przerzutu 100 tys. Żydów z ZSRR i Rosji do Izraela w latach 1990–1992 via Warszawa.
Operację tą finansowano z pieniędzy ukradzionych polskim państwowym bankom (afera ArtB) za przyzwoleniem rządu T.Mazowieckiego.
Do ochrony tych przerzutów powołano jednostkę GROM.

Obecnie państwo Izrael chce zniechęcić swoich obywateli do opuszczania państwa i stąd ta akcja straszenia ich polskim antysemityzmem(np. Izrael namawia Żydów z Europy Zachodniej, by opuszczali te kraje i przenosili się do Izraela, strasząc islamskimi imigrantami).

Reasumując: trwa obecnie walka dwóch opcji wśród żydostwa; jedną jest państwo Izrael i jego reprezentuje Netanjahu i inni funkcjonariusze państwowi a drugą opcję związaną z Ruchem Odrodzenia Żydowskiego w Polsce, reprezentuje J. Daniels, prezes Fundacji From the Depths, który ma bardzo bliskie relacje z J. Kaczyńskim, M. Morawieckim i wypowiada się bardzo mile o Polsce i Polakach.
(...) Polska jest otwartym, gościnnym krajem. Dowodem szacunku, jakim społeczność międzynarodowa darzy Polaków ratujących Żydów, jest to, że na wręczeniu odznaczeń im. Żabińskich zjawili się parlamentarzyści z całego świata – powiedział PAP Jonny Daniels prezes Fundacji From the Depths.(...)
http://www.radiomaryja.pl/informacje/j-daniels-polska-niezwykle-otwartym-goscinnym-krajem/

Skoro J.Daniels reprezentuje opcję związaną z Ruchem Odrodzenia Żydowskiego w Polsce, to musi zabiegać o zasoby materialne dla Żydów, którzy mieliby osiedlić się w Polsce i to nie o pieniądze tu głównie chodzi ale o walory materialne(ziemia, budynki ).
Stąd powołanie komisji reprywatyzacyjnej w celu odzyskiwania ukradzionych kamienic po ofiarach holocaustu, przygotowanie przez rząd dużej ustawy o reprywatyzacyjnej(wstrzymano jej procedowanie, bo Żydzi są z jej zapisów niezadowoleni) i sprawa reparacji wojennych od Niemiec (J. Kaczyński powiedział, że jeśli uzyskano by reparacje, to i Żydzi by na tym skorzystali).
Obserwujmy jak J. Kaczyński i rząd będą tę grę dalej prowadzić i czy nie kosztem Polaków i Polski.


35stan 22.02.2018