czwartek, 19 lutego 2015




                                                         Boskie oko masonów?

   Siedlecki kościół Św. Stanisława ma ponad ołtarzem głównym szczególną ozdobę – otoczone promieniami światła Oko Opatrzności. Mało kto jednak wie, że jest to jeden z najważniejszych symboli masońskich. Można zapytać: Skąd mieliby się wziąć w Siedlcach masoni?  I czy można ich symbol pogodzić z katolicką wiarą?  

   Okazuje się, że można, gdyż funkcjonuje on równolegle w Kościele Rzymskokatolickim. Faktem jest jednak, że pierwsi umieszczali go na fasadach wznoszący świątynie wolnomularze i dopiero później został przyjęty przez Kościół jako wszechwidzące boskie oko symbolizujące Boga pilnującego ludzi. Ostatecznie dla Kościoła Katolickiego stał się symbolem Trójcy Świętej, jako że oko wpisane jest w trójkąt. Natomiast dla masonów zarówno kiedyś, jak i teraz oznacza to samo – jest to boskie oko Wielkiego Architekta Wszechświata.  

                                                        Oko boga nieba Horusa

   Wszystkie źródła podają zgodnie, że symbol ten pochodzi ze starożytnego Egiptu i był jednym z ważniejszych symboli tamtejszej religii – okiem boga nieba Horusa (którego zresztą urodziła dziewica, następnie został ukrzyżowany, umarł i po trzech dniach zmartwychwstał). Oko Horusa miało chronić faraona w życiu pozagrobowym i odpędzać zło, ale nie tylko. Horus miał przecież dwoje oczu – prawym było słońce, a lewym księżyc. Jak czytamy w Wikipedii „Prawe decydowało o aktywności i przyszłości, a lewe o pasywności i przeszłości. Ponieważ razem ukazywały wszystko, zarówno w dzień, jak i w nocy - symbolizowały wszechwiedzę.” Oczy Horusa pomagały ludziom, którym nie wiodło się w życiu i którzy potrzebowali na świat spojrzeć inaczej, na nowo. Mogli przez to uzyskać szczęście nie będące jednak darem nieba, lecz ukrywające się w ich samych. Dzięki złotemu oku Horusa ludzie mogli żyć świadomie i bez strachu.

                                                               Symbol masonerii

   W Europie symbol ten pojawił się dopiero w czasach Oświecenia (XVII-XVIII w.). Uważa się, że pierwsze wszechwidzące oko Boga wpisane w trójkąt znalazło się na karcie tytułowej księgi „Ars Magna Sciendi” Anathasiusa Kirchera wydrukowanej w roku 1669. Autor tej księgi (1602-1680) był jezuitą, wybitnym uczonym znanym i szanowanym w Europie Zachodniej.
   Wkrótce potem symbol wszechwidzącego oka został użyty przez wolnomularza Roberta Moray’a (1608-1673) – szlachcica i doradcy króla angielskiego Karola II, osoby wielce zasłużonej dla ruchu masońskiego (który swoją korespondencję pieczętował pentagramem). Ponieważ Muray’a interesowały eksperymenty alchemiczne, mógł sięgnąć do dzieła Kirchera i zapożyczyć ten symbol, lub był on już wtedy szerzej znany. W każdym razie zaczęto go używać w masonerii jako wszystkowidzącego oka Boga, który obserwuje działania masonów - i jest tak do dzisiaj. 

                                                   Skąd ten symbol w Siedlcach?

   W roku 1740 w Siedlcach rozpoczęła się budowa murowanego kościoła Św. Stanisława finansowana przez jego nowych właścicieli - Kazimierza Czartoryskiego i jego żonę Izabelę z Morsztynów - dziadków księżny Aleksandry Ogińskiej. Nie wiadomo czy Kazimierz Czartoryski miał cokolwiek wspólnego z masonerią, faktem jest jednak, że świątynię zlokalizowano w typowy dla masonów sposób umieszczając główny ołtarz w kierunku wschodnim. To jeszcze mogło być przypadkiem, ale z pewnością nie było już nim umieszczenie nad ołtarzem Oka Opatrzności będącego zarazem Okiem Wielkiego Architekta Wszechświata.
   Otóż na pięć lat przed śmiercią 63-letnia księżna Aleksandra zarządziła poważną przebudowę kościoła. Na stronie internetowej parafii Św. Stanisława czytamy: „W 1793 r. zmieniono fasadę świątyni. Dobudowano balkon wsparty na czterech kolumnach, zdjęto z fasady barokowe rzeźby, wnętrze otrzymało nowy główny ołtarz, ambonę i chrzcielnicę z monogramami księżnej Ogińskiej.”
   A więc to wtedy księżna zdecydowała o umieszczeniu nad ołtarzem wszechwiedzącego Oka Opatrzności. Dlaczego wybrała akurat ten symbol? Być może dlatego, że kojarzył się jej z wyznawaną wiarą, ale może i dlatego, że łączył on niejako i jej wiarę, i ideały masonów.

                                                          Masońskie otoczenie

   Tak się bowiem złożyło, że wszyscy męscy członkowie rodziny Czartoryskich byli masonami. Wolnomularstwo trafiło do nas z Francji, z którą mieliśmy wtedy gorące kontakty. Pierwsza polska loża - la Confrérie Rouge (Bractwo Czerwone) - powstała już około roku 1720 r. (na 20 lat przed kupnem miasta przez Czartoryskich). Jak podaje podane niżej źródło Bractwo przyjmowało także kobiety i skupiało głównie najwyższe warstwy szlacheckie. Jego członkami byli m.in. podstoli litewski Michał Fryderyk Czartoryski.” Tu wyjaśnijmy, że chodzi o zaangażowanego w masonerię ojca naszej księżnej (!) Dalej czytamy: „Kolejną polską lożą była aux Trois Frères (Trzech Braci) powstała ok. 1729 r. Były to zarazem pierwsze loże we wschodniej Europie.” Do tej drugiej loży należał m.in. brat ojca księżnej, czyli jej stryj August Aleksander Czartoryski, którego syn Adam Kazimierz (brat stryjeczny księżnej) oraz wnuk Adam Jerzy Konstanty również należeli do masonerii.
   A to jeszcze nie koniec listy. Na 12 lat przed budową nowego ołtarza, czyli w roku 1781 drugi mąż księżnej, hetman litewski Michał Kazimierz Ogiński, pełnił funkcję jednego z najwyższych urzędników w nowo powstałej w Polsce Wielkiej Loży masońskiej. Co istotne,  honorowym członkiem wszystkich lóż polskich stał się - po wybraniu na króla - Stanisław August Poniatowski, jej cioteczny brat, odwiedzający ją w Siedlcach. Ale i wiele innych znakomitych osób goszczących w pałacu, czy też biorących udział w organizowanych przez nią uroczystościach lub przedstawieniach, było aktywnymi masonami, jak chociażby Franciszek Karpiński, Julian Ursyn Niemcewicz, Franciszek Dionizy Kniaźnin, Tadeusz Kościuszko czy wychowanek księżnej, a późniejszy znany malarz Aleksander Orłowski. Można by więc powiedzieć, że księżna Aleksandra Ogińska przez całe swoje życie obracała się wśród polskiej masonerii.
  
                                                           Wicher epoki

   Czy ona sama należała do jakiejś loży? Istniejące dokumenty tego nie potwierdzają. Potwierdzają za to, że do wolnomularstwa należało wtedy wiele arystokratek. Działająca wówczas Wielka Loża założyła bowiem pierwszą lożę adopcyjną dla pań (czyli dla żon i córek masonów), w której mistrzynią została Teresa z Ossolińskich Potocka, a członkiniami między innymi: Luiza Aloe, Anna z Rzewuskich Humiecka oraz bliska kuzynka księżnej Aleksandry Ogińskiej Elżbieta z Czartoryskich Lubomirska (żona brata stryjecznego księżnej Adama Kazimierza Czartoryskiego).
   Cóż, taki był duch epoki. W Oświeceniu najważniejsze stały się bowiem dwa pojęcia – rozum i natura. Nastał konflikt starego z nowym, postępu z zacofaniem czy też światła z ciemnością. To wtedy wagę zyskały takie słowa jak: obywatel, patriota, obywatelskie prawa i obowiązki, społeczeństwo i wolność. Pojawiły się też nowe poglądy filozoficzne, w tym deizm, ateizm i libertynizm. To także wtedy zaczęto używać nowych słów: literat, wydawca, aktor. Hołdowano bardziej nauce niż religii i bardziej rozumowi niż wierze.
   I jeszcze jedno: trzeba było służyć innym. To dlatego Aleksandra Ogińska fundowała obiady biednym w gospodzie znajdującej się w obecnym budynku Poczty Polskiej, wspomagała rodziny i podjęła się wychowania dziecka mającego malarski talent – Aleksandra Orłowskiego. Znaczenie zyskała służba społeczna.
   Nie oznacza to jednak, że księżna lekceważyła wiarę. Istnieją świadectwa potwierdzające jej pieniężne świadczenia dla zakonników. Świadczy też o tym podjęta przez nią decyzja o zasadniczej przebudowie kościoła i nadaniu jego bryle prestiżu. Natomiast umieszczone w centralnym miejscu Oko Opatrzności jest śladem po wichrzycielskiej epoce, w której żyła. Albo też ironicznym chichotem. Prawdy nie dowiemy się nigdy.   

                                                                                                                  Andrzej Dmowski
  

Źródło: Zarys historii wolnomularstwa polskiego w Rzeczypospolitej Szlacheckiej 1738 – 1795 - Jadwiga Grzejszczak – Kondratowicz i Henryk Kondratowicz