Boskie
oko masonów?
Siedlecki kościół Św.
Stanisława ma ponad ołtarzem głównym szczególną ozdobę – otoczone promieniami
światła Oko Opatrzności. Mało kto jednak wie, że jest to jeden z najważniejszych symboli masońskich. Można zapytać: Skąd mieliby się wziąć w Siedlcach masoni? I czy można ich
symbol pogodzić z katolicką wiarą?
Okazuje się, że można, gdyż funkcjonuje on równolegle w Kościele Rzymskokatolickim.
Faktem jest jednak, że pierwsi umieszczali go na fasadach wznoszący świątynie
wolnomularze i dopiero później został przyjęty przez Kościół jako wszechwidzące
boskie oko symbolizujące Boga pilnującego ludzi. Ostatecznie dla Kościoła Katolickiego
stał się symbolem Trójcy Świętej, jako że oko wpisane jest w trójkąt. Natomiast
dla masonów zarówno kiedyś, jak i teraz oznacza to samo – jest to boskie oko
Wielkiego Architekta Wszechświata.
Oko boga nieba Horusa
Wszystkie źródła podają zgodnie, że symbol ten pochodzi ze starożytnego
Egiptu i był jednym z ważniejszych symboli tamtejszej religii – okiem boga
nieba Horusa (którego zresztą urodziła dziewica, następnie został ukrzyżowany,
umarł i po trzech dniach zmartwychwstał). Oko Horusa miało chronić faraona w
życiu pozagrobowym i odpędzać zło, ale nie tylko. Horus miał przecież dwoje
oczu – prawym było słońce, a lewym księżyc. Jak czytamy w Wikipedii „Prawe
decydowało o aktywności i przyszłości, a lewe o pasywności i przeszłości.
Ponieważ razem ukazywały wszystko, zarówno w dzień, jak i w nocy -
symbolizowały wszechwiedzę.” Oczy Horusa pomagały ludziom, którym nie wiodło
się w życiu i którzy potrzebowali na świat spojrzeć inaczej, na nowo. Mogli
przez to uzyskać szczęście nie będące jednak darem nieba, lecz ukrywające się w
ich samych. Dzięki złotemu oku Horusa ludzie mogli żyć świadomie i bez strachu.
Symbol
masonerii
W Europie symbol ten pojawił się dopiero w czasach Oświecenia
(XVII-XVIII w.). Uważa się, że pierwsze wszechwidzące oko Boga wpisane w
trójkąt znalazło się na karcie tytułowej księgi „Ars Magna Sciendi” Anathasiusa
Kirchera wydrukowanej w roku 1669. Autor tej księgi (1602-1680) był jezuitą,
wybitnym uczonym znanym i szanowanym w Europie Zachodniej.
Wkrótce potem symbol wszechwidzącego oka został użyty przez wolnomularza
Roberta Moray’a (1608-1673) – szlachcica i doradcy króla angielskiego Karola
II, osoby wielce zasłużonej dla ruchu masońskiego (który swoją korespondencję
pieczętował pentagramem). Ponieważ Muray’a interesowały eksperymenty
alchemiczne, mógł sięgnąć do dzieła Kirchera i zapożyczyć ten symbol, lub był on
już wtedy szerzej znany. W każdym razie zaczęto go używać w masonerii jako
wszystkowidzącego oka Boga, który obserwuje działania masonów - i jest tak do
dzisiaj.
Skąd ten symbol w Siedlcach?
W roku 1740 w Siedlcach rozpoczęła się budowa murowanego kościoła Św.
Stanisława finansowana przez jego nowych właścicieli - Kazimierza
Czartoryskiego i jego żonę Izabelę z Morsztynów - dziadków księżny Aleksandry
Ogińskiej. Nie wiadomo czy Kazimierz Czartoryski miał cokolwiek wspólnego z
masonerią, faktem jest jednak, że świątynię zlokalizowano w typowy dla masonów sposób
umieszczając główny ołtarz w kierunku wschodnim. To jeszcze mogło być przypadkiem,
ale z pewnością nie było już nim umieszczenie nad ołtarzem Oka Opatrzności
będącego zarazem Okiem Wielkiego Architekta Wszechświata.
Otóż na pięć lat przed śmiercią 63-letnia księżna Aleksandra zarządziła
poważną przebudowę kościoła. Na stronie internetowej parafii Św. Stanisława
czytamy: „W 1793 r. zmieniono fasadę świątyni. Dobudowano balkon wsparty na
czterech kolumnach, zdjęto z fasady barokowe rzeźby, wnętrze otrzymało nowy
główny ołtarz, ambonę i chrzcielnicę z monogramami księżnej Ogińskiej.”
A więc to wtedy księżna zdecydowała o umieszczeniu nad ołtarzem
wszechwiedzącego Oka Opatrzności. Dlaczego wybrała akurat ten symbol? Być może
dlatego, że kojarzył się jej z wyznawaną wiarą, ale może i dlatego, że łączył
on niejako i jej wiarę, i ideały masonów.
Masońskie otoczenie
Tak się bowiem złożyło, że wszyscy męscy członkowie rodziny
Czartoryskich byli masonami. Wolnomularstwo trafiło do nas z Francji, z którą
mieliśmy wtedy gorące kontakty. Pierwsza polska loża - la Confrérie Rouge (Bractwo Czerwone) - powstała już około roku 1720 r. (na 20 lat przed
kupnem miasta przez Czartoryskich). Jak podaje podane niżej źródło
„Bractwo przyjmowało także kobiety i skupiało głównie najwyższe
warstwy szlacheckie. Jego członkami byli m.in. podstoli litewski Michał
Fryderyk Czartoryski.” Tu wyjaśnijmy, że chodzi o zaangażowanego w masonerię ojca naszej księżnej (!) Dalej czytamy:
„Kolejną polską lożą była aux Trois Frères (Trzech Braci) powstała ok. 1729 r.
Były to zarazem pierwsze loże we wschodniej Europie.” Do tej drugiej loży
należał m.in. brat ojca księżnej, czyli jej
stryj August Aleksander Czartoryski, którego syn Adam Kazimierz (brat stryjeczny księżnej) oraz wnuk
Adam Jerzy Konstanty również należeli do masonerii.
A to jeszcze nie koniec listy. Na 12 lat przed budową nowego ołtarza,
czyli w roku 1781 drugi mąż księżnej,
hetman litewski Michał Kazimierz Ogiński, pełnił funkcję jednego z najwyższych
urzędników w nowo powstałej w Polsce Wielkiej Loży masońskiej. Co istotne, honorowym członkiem wszystkich lóż polskich
stał się - po wybraniu na króla - Stanisław August Poniatowski, jej cioteczny brat, odwiedzający ją w
Siedlcach. Ale i wiele innych znakomitych osób goszczących w pałacu, czy też
biorących udział w organizowanych przez nią uroczystościach lub
przedstawieniach, było aktywnymi masonami, jak chociażby Franciszek Karpiński, Julian Ursyn Niemcewicz, Franciszek Dionizy Kniaźnin, Tadeusz
Kościuszko czy wychowanek księżnej, a późniejszy znany malarz Aleksander
Orłowski. Można by więc powiedzieć, że księżna Aleksandra Ogińska przez całe
swoje życie obracała się wśród polskiej masonerii.
Wicher epoki
Czy ona sama należała do jakiejś loży? Istniejące dokumenty tego nie
potwierdzają. Potwierdzają za to, że do wolnomularstwa należało wtedy wiele
arystokratek. Działająca wówczas Wielka Loża założyła bowiem pierwszą lożę
adopcyjną dla pań (czyli dla żon i córek masonów), w której mistrzynią została
Teresa z Ossolińskich Potocka, a członkiniami między innymi: Luiza Aloe, Anna z
Rzewuskich Humiecka oraz bliska kuzynka księżnej Aleksandry Ogińskiej Elżbieta
z Czartoryskich Lubomirska (żona brata
stryjecznego księżnej Adama Kazimierza Czartoryskiego).
Cóż, taki był duch epoki. W Oświeceniu najważniejsze stały się bowiem dwa
pojęcia – rozum i natura. Nastał konflikt starego z nowym, postępu z zacofaniem
czy też światła z ciemnością. To wtedy wagę zyskały takie słowa jak: obywatel,
patriota, obywatelskie prawa i obowiązki, społeczeństwo i wolność. Pojawiły się
też nowe poglądy filozoficzne, w tym deizm, ateizm i libertynizm. To także wtedy
zaczęto używać nowych słów: literat, wydawca, aktor. Hołdowano bardziej nauce
niż religii i bardziej rozumowi niż wierze.
I jeszcze jedno: trzeba było służyć innym. To dlatego Aleksandra Ogińska
fundowała obiady biednym w gospodzie znajdującej się w obecnym budynku Poczty
Polskiej, wspomagała rodziny i podjęła się wychowania dziecka mającego malarski
talent – Aleksandra Orłowskiego. Znaczenie zyskała służba społeczna.
Nie oznacza to jednak, że księżna lekceważyła wiarę. Istnieją świadectwa
potwierdzające jej pieniężne świadczenia dla zakonników. Świadczy też o tym podjęta
przez nią decyzja o zasadniczej przebudowie kościoła i nadaniu jego bryle
prestiżu. Natomiast umieszczone w centralnym miejscu Oko Opatrzności jest
śladem po wichrzycielskiej epoce, w której żyła. Albo też ironicznym chichotem.
Prawdy nie dowiemy się nigdy.
Andrzej Dmowski
Źródło: Zarys historii wolnomularstwa polskiego w Rzeczypospolitej Szlacheckiej
1738 – 1795 - Jadwiga Grzejszczak – Kondratowicz i Henryk
Kondratowicz